czwartek, 31 lipca 2014

Och Linki! Lipiec

W lipcu zachwyciło mnie kilka miejsc.




Veganise - marka odzieżowa promująca weganizm. Piękny design prosto z Polski.

Ciuchy mają swój piękny film  promocyjny, który zobaczycie tutaj.

Nosiłabym <3







Dagmara z bloga RZECZÓWKI o tym, jak zrobić biżuterię DIY używając nakrętek z Castoramy. Bardzo inspirujące!


Wydawać by się mogło, że Castorama to miejsce typowo dla majsterkowiczów, a jak widać, odnajdą tam się też fashionistki.

Miałam przyjemność oglądać na żywo biżuterię wykonaną przez Dagmarę i muszę przyznać, że robi wrażenie. Na pewno nie da się przejść obok obojętnie!




Ania z bloga NiebałagAnka o sprzątaniu w samochodzie.

Zdecydowanie trick ze szczotką do czyszczenia ubrań z kłaków zastosuję w moim aucie! Nie mam podwórka, bo mieszkam w bloku więc samochód jeździ na myjnię albo czeka na wizytę u rodziców, jednak auto szybko się brudzi i potrzebne mu szybkie, sprytne sprzątanie w międzyczasie.









Piękny blog parentingowy, zachwycający prostym designem i fantastycznymi kardami czyli mammamija.pl

Klimat panujący w tym miejscu zatrzymał mnie na dłużej.






Filmik pokazujący 10 najlepszych ćwiczeń TRX jest jedynie inspiracją do chodzenia na te treningi. Powiem szczerze, że to zupełnie nowy wymiar ćwiczeń. Chodziłam wcześniej na pilates, podczas którego pracują mięśnie głębokie, jednak TRX to inna bajka.  Zakwasy pojawiły się w miejscach o których nie miałam pojęcia, że są mięśnie. Co najważniejsze, to ćwiczenia wzmacniają CORE, czyli miejsca odpowiedzialne za naszą postawę. Polecam wszystkim chcącym długo zachować sprawność fizyczną. Tutaj więcej szczegółów







Zabawne zdjęcia obrazujące przyjaźń dużych psiaków i małych dzieciaków. Patrzę na nie z sentymentem, bo sama jestem takim dzieckiem. Moi rodzice mieli Doga Niemieckiego i jako kilkuletnie dziecko uwielbiałam wychodzić z nim na spacery i jeździć nad wodę. Pies swego czasu był wyższy ode mnie i wyglądałam komicznie, ale był to mój najlepszy przyjaciel. 

piątek, 18 lipca 2014

Och Makeup! Maskara Wibo Grwoing Lashes.


Muszę zacząć od tego, że nie przepadam za gumowymi szczoteczkami. Z tego tytułu do tej maskary podeszłam ze sporym dystansem. Ze względu na niską cenę (-40%) i chęć wypróbowania tuszy marki Wibo postanowiłam ją kupić i sprawdzić.

Producent pisze, że jest to GROWING LASHES stimulator mascara. Bardzo ciężko mi stwierdzić, czy rzeczywiście stymuluje wzrost rzęs, bo po pierwsze używam jej zbyt krótko, a po drugie, jak pisałam Wam w poprzednim poście o tuszu do rzęs Dolls Lash, używam Revitalash, który odpowiada za długość i gęstość moich rzęs.




Tusz jest przede wszystkim pogrubiający i tutaj sprawdza się aż za dobrze. Wydaje mi się, że szczoteczka aplikuje za dużo tuszu na raz, przez co zbyt ciężka warstwa pokrywa rzęsy. Dopiero po aplikacji na jedno oko, i bez moczenia użyciu szczoteczki do drugiego można uzyskać jako taki efekt. 
Maskary używam już od jakiegoś czasu więc powinna właśnie osiągnąć odpowiednią konsystencję. Może jeszcze się przeprosimy, jednak już czuję, że nie będzie to mój ulubiony produkt. 

Chociaż muszę jej zwrócić honor za jedną właściwość, której nie dała mi jeszcze żadna maskara, otóż dzięki tej szczoteczce bardzo łatwo dotrzeć do nasady rzęs oraz fantastycznie się sprawdza do tuszowania ich dolnej partii. 

Efekt mnie osobiście nie zadowala w 100%, jednak jest w miarę OK, zobaczcie same.
Tradycyjnie już wytuszowałam jedno oko a drugie nie, żebyście mogły zobaczyć różnicę.
Jedna warstwa tuszu.











Raczej do niej nie wrócę, ale mi po prostu nie leżą gumowe szczoteczki, jednak zostanie w mojej kosmetyczce i będę jej używać do tuszowania dolnych rzęs.



niedziela, 6 lipca 2014

Och Wishlist! Czyli lipcowe zachcianki w neutralnych kolorach.

Lipcowe zachcianki są jasne i bardzo modowe, no może poza kolorowymi akcesoriami rowerowymi :)
Ciekawe co uda mi się kupić/uszyć. 




fot. spodnica.com.pl

Tiulowa spódnica tutu. 
W sumie to myślę, że mogłabym sama sobie taką uszyć bez większego problemu, muszę tylko rozpracować naprężenie nitki w mojej maszynie do szycia, bo na razie coś nie możemy się dogadać.


fot. google grafika


Biały tank top.
Mój wysłużył już swoje i przydałoby się odświeżyć garderobę. Biały tank top to jeden z najbardziej klasycznych i uniwersalnych must have w szafie każdej kobiety. Dobry na każdą okazję.


fot. trendhunt.pl


Stabilne sandały w kolorze nude. 
Najlepiej na słupku, koturnami też nie pogardzę. Ciężko mi znaleźć takie, które będą miały wysoką platformę. Muszę móc w nich przetańczyć wesele przyjaciółki.


fot. stylistki.pl


Pojemna torba w kolorze nude.
Taka aby zmieściła pół mojego życia i jednocześnie dała się upchnąć do koszyka rowerowego.



fot. gazeta.pl


Uroczy wkład do koszyka.
Mój koszyk rowerowy jest super nudny - czarny i metalowy - i w dodatku niszczy torebki, dlatego przydałoby się do wyściełać. Jak przeproszę się z maszyną to sobie uszyję takie cudo.

czwartek, 3 lipca 2014

Och Makeup! Czyli o maskarze Dolls Lash od Wibo

Postanowiłam zainwestować w kondycję moich rzęs i kupić porządną odżywkę. Trafiło na Revitalash. W związku z tym postanowiłam ograniczyć budżet na tusze. Nie jestem osobą, która by się przywiązywała do tego kosmetuku, dlatego, korzystając z promocji w Rossmanie kupiłam ich od razu trzy i zapłaciłam za nie tyle ile normalnie zapłaciłabym za jeden tusz. Albo nawet mniej.


Chyba tylko w przypadku jednego, czy dwóch tuszy zdarzyło mi się do niego wrócić. W tej materii lubię eksperymentować.

Pierwszy tusz, który postanowiłam przetestować nosi nazwę Dolls Lash Ultra Volume i ma fikuśną buteleczkę. 

Producent napisał, że jest to pogrubiająca maskara dająca efekt sztucznych rzęs. No, sztuczne rzęsy to sztuczne rzęsy i żaden tusz nie da nam takiego efektu, ale rzeczywiście ten produkt polskiego producenta całkiem sympatycznie próbuje udawać fake lashes.


Na początku było kiepsko i myślałam, że szybko się z nim pożegnam, jednak postanowiłam dać mu czas no i dobrze na tym wyszłam, bo tusz na prawdę dodaje objętości, a moje przeźroczyste rzęsy nabierają wyrazu.



Żeby Wam pokazać różnicę jedno oko wytuszowałam, a drugie nie. Oceńcie same:




Niestety, maskara, mimo gęstej, włoskowej szczoteczki, lekko skleja rzęsy, co daje mu minusa. Nie jest to na tyle mocny efekt, żeby ją zupełnie dyskredytować, ale jeśli ktoś lubi nakładać więcej niż dwie warstwy to może być niezadowolony z efektu.







 Nie zaobserwowałam, żeby mocno się obsypywał. Nieco owszem, pod koniec dnia, ale nie popsuje nam makijażu :)





Uważam, że za jego cenę ok. 10 zł warto dać mu szansę. Testowałyście może tę maskarę?

środa, 2 lipca 2014

Och Linki! Czyli czerwcowi ulubieńcy

Postanowiłam dzielić się z Wami linkami, które zatrzymały mnie na dłużej w minionym miesiącu.
Podsumowując czerwiec przygotowałam dla Was 5 ciekawych miejsc.

Organizer DIY by Ania z Design Your Life
Jest połowa roku, większość księgarni wyprzedała dawano temu kalendarze, a Tobie właśnie zachciało się uporządkować swoje życie? Nic trudnego, możesz sobie wydrukować swój własny organizer!


Natalia z bloga Jest-Rudo o Wrocławiu
Uwielbiam to miasto. Mieszka się w nim wygodnie i ciekawie, ciągle coś się dzieje. Zawsze jestem ciekawa jak widzą Wrocław turyści. Natalia w dwóch postach opisuje miasto.


Base Jumping, czyli wolne spadanie, nurkowanie. Sceny jak z dobrego filmu, które wykonuje prawdziwy człowiek. Odważylibyście się skoczyć w podwodą przepaść bez butli tlenowej?


#100HappyDays. Pisałam o tej akcji w tym poście. Koniecznie zapoznajcie się z ideą i przyłączcie do akcji, bo motywuje do szczęścia!


NiebałagAnka o ekspresowym sposobie na DIY saszetki zapachowe do butów.

wtorek, 1 lipca 2014

Och #100HappyDays!

zrzut ekranu z www.100happydays.com/pl/


Znacie tę akcję? Podjęłam wyzwanie i teraz codziennie "muszę" znaleźć moment, który sprawił mi szczęście i wrzucić jego zdjęcie na Instagram. Powiem Wam, że uczestniczę w tym projekcie od kilku dni, a już łapię się na tym, że poszukuję szczęśliwym momentów. Wcześniej mogłam ich nie zauważać, albo stłumić je złym samopoczuciem. A teraz nie ma zmiłuj, muszę po prostu zacząć je dostrzegać. 

zrzut ekranu z www.100happydays.com/pl/



Zobowiązanie się w tym przypadku zaczyna uzależniać od wypatrywania dobrych chwil, a nawet od kreowania ich. Człowiek dostrzega jak dużo dobrego dzieje się w jego życiu... albo jak dużo się nie dzieje i wtedy zapala się lampka, że coś trzeba zmienić. 
Czytałam kilkukrotnie o podobnych zaleceniach lekarzy psychologów, psychiatrów, seksuologów - zawsze padało magiczne 100 dni zobowiązania i realizowania wyznaczonego celu nawet wtedy kiedy cały wszechświat mówi, żeby tego nie robić. 


zrzut ekranu z www.100happydays.com/pl/
Taka "terapia" może nas wiele nauczyć, a po tych stu dniach dobre samopoczucie powinno wejść nam w nawyk. 

Podejmujecie wyzwanie #100HappyDays?
Moją realizację możecie zobaczyć na Instagramie. Mam nadzieję, że wytrwam!